Niniejszy post jest kontynuacją sprawy zniewagi flagi RP którą opisywałem we wpisie Przyczyny umorzenia śledztwa. Przypomnę tylko, że historia przestawia się tak, że ktoś na portalu Facebook zamieścił zdjęcie flagi spuszczanej w sedesie, ktoś inny złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, prokurator umorzył śledztwo, ja starając się wyjaśnić dlaczego dowiedziałem się, że przed tą decyzją uzyskał od Facebooka informację, że dane są na terytorium USA, ale i tak nie zostaną udostępnione. Prokurator wtedy uznał z urzędu, że z powodu pierwszej poprawki do konstytucji USA umowa o pomocy prawnej nie może zostać w tym wypadku zastosowana. Ja po jej lekturze znalazłem zapis który mówi że pomoc jest udzielana bez względu na to, czy czyn stanowiłby przestępstwo w USA czy też nie więc w zasadzie informacja powinna zostać udostępniona więc zapytałem Prokuratora Generalnego o to jak idzie stosowanie umowy pomiędzy naszymi krajami w sytuacjach w których mamy do czynienia z odpowiedzialnością za słowa. Pierwotnie próbowano mnie zbyć, ale drugi wniosek został właśnie zrealizowany.
Otóż z pisma, które cytuję poniżej dowiadujemy się, że po rozdziale funkcji Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości są pewne niewiele wnoszące do sprawy animozje. Ale nie to jest istotne. Istotne jest to, że faktycznie z informacji które uzyskałem wynika, że tak długo jak długo jedyne ślady prowadzące do autora publikacji są na serwerach zlokalizowanych w USA, tak długo autor publikacji jest w zasadzie bezkarny.
Nie twierdzę, że można bezkarnie znieważać, pomawiać, lżyć i szkalować, bo nie można. Nie mniej jednak jak komuś wpadnie taki pomysł do głowy to o ile zachowa podstawowe środki ostrożności sprowadzające się do niepodpisywania się z imienia i nazwiska oraz umieszczenia wpisów na Facebooku, YouTube, BlogSpocie czy innym Twitterze(?), to jego namierzenie, a co za tym idzie i ukaranie będzie w zasadzie niemożliwe. W przeszłości słyszałem o sprawie z powództwa cywilnego która rozbiła się właśnie o brak możliwości ustalenia autora wpisu. To samo zdaje się dotyczyć spraw karnych.
Tak oto ciekawość doprowadziła mnie do miejsca w którym nie przewidywałem, że się znajdę. Miejsca, w którym kończy się zakres dostępu do informacji publicznej, a zaczyna dyskusja po umowach międzynarodowych, dyplomacji, kompatybilności systemów prawnych oraz kwestiach karalności za wypowiedzi. W większości to tematyka wykraczająca poza tego bloga. Jedak w tym miejscu chciałbym odnotować, że być może należałoby się zastanowić chwilkę nad naszym kodeksem karnym. Czy aby na pewno powinien przewidywać penalizację słów oraz takich czynów które mogą być traktowane jako ekspresja wypowiedzi? Czy naszemu wymiarowi sprawiedliwości nie byłoby lepiej gdyby przestały istnieć normy opisane w art 133, 135 par 2, 136 par 3 i 4, 212, 216, 226, 257, 261, 262, 347, 350 oraz 212 kodeksu karnego? Czy nie powinno być tak, że odpowiedzialność za słowa powinna być rozpatrywana jedynie na gruncie prawa cywilnego? Nie lubię amerykańskiego systemu prawnego, ale w tym wypadku zastanawiam się czy nie lepiej by było gdyby nasze prawodawstwo cechował podobny liberalizm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz